Proszę o pomoc w finansowaniu kosztów leczenia onkologicznego.

Arleta Hassine, Inowrocław,
numer zbiórki: 111313

slide1
slide1
slide1
slide1

Dziennik

2024.03.21

No i niestety stało się. Producent leku odmówił dalszego finansowania mojej terapii. Nie wiem dlaczego, ale wiem, że to okrutne. Odebrano mi właśnie nadzieję.

Ostatni miesiąc terapii finansuję środkami uzbieranymi od Was. Bardzo prawdopodobne, że w kolejnym miesiącu będzie podobnie, a co potem? NFZ mojego przypadku nie refunduje. Jeśli możecie, wspomóżcie proszę moją zbiórkę.

Dziękuję! ❤️ ❤️ ❤️

2024.01.24

Drodzy, chciałabym wyjaśnić kilka kwestii.

 

Nie wszyscy wiedzą, że 1,5% z podatku, pieniędzy, o które Was proszę i które są przekazywane na konto Fundacji „Alivia”, otrzymuję dopiero w październiku. Wynika to z ustawowego terminu, w którym środki i dane szczegółowe są przekazywane przez Urząd Skarbowy organizacjom pożytku publicznego.

Dodam, że pieniądze ze zbiórki nie są wypłacane, a rozliczane przez Fundację i służą wyłącznie do pokrycia wymienionych w opisie kosztów leczenia oraz wydatków wspomagających leczenie. Na tej stronie można sprawdzić cele, na które zostały do tej pory wydane zebrane środki.

Nie wiem, co będzie do tego czasu, więc my chorzy, którzy liczymy na wsparcie innych, musimy zbierać pieniądze z dużym wyprzedzeniem, abyśmy sami byli już przygotowani, chociaż finansowo, na różne sytuacje w naszej chorobie.

W obecnych tak ciężkich czasach nie jest łatwo uzbierać środki na leczenie. Potrzebujących jest wielu, niestety, a państwo nie refunduje wszystkich dostępnych obecnie terapii.

 

Jeśli już nie będzie dla mnie żadnej dostępnej formy leczenia i nieuchronnie będzie się zbliżać koniec, to resztę zebranych środków chciałabym przeznaczyć na „godne odejście”. Nawet jeśli te środki w całości nie będą przeze mnie wykorzystane do końca, to zapewniam, że reszta „nie przepadnie”. Fundacja „Alivia” wykorzysta je na leczenie innych potrzebujących pilnie pomocy osób.

Nie chciałabym umierać w domu, żeby moi najbliżsi musieli się mną zajmować i codziennie patrzeć jak odchodzę. W tym czasie wolałabym spędzić ostatnie dni w HOSPICJUM i ten trudny czas opieki powierzyć osobom, które na co dzień się tym zajmują.

Niektórzy z Was teraz powiedzą: „co ty mówisz?”, „tak nie można!”, „lepiej umierać w domu, wśród najbliższych” – a ja nie chcę. Uszanujcie to proszę. Wiem, co znaczy opieka nad umierającą osobą i jaki to ciężar psychiczny i fizyczny i nie chcę tej odpowiedzialności zostawiać najbliższym.

 

Z zawodu jestem planistką. Wiem, że życia i śmierci zaplanować się nie da, ale można z wyprzedzeniem przekazać takie informacje, aby wszyscy wiedzieli, co robić, gdy ja już nie będę w stanie o sobie decydować.

Na razie trzymam się życia, ale codziennie, od ponad 7 lat myślę o nieuchronnej śmierci.

Zobacz więcej

Opis zbiórki

PL EN FR

Moja historia jest jakże typowa, podobna do wielu osób borykających się z rakiem. Wszystko można opisać w kilku słowach: szok, niedowierzanie, bunt, walka codzienna z bólem i konsekwencjami chemioterapii, naświetlań, lęk przed odebraniem kolejnych wyników badań i myśli praktycznie w każdej chwili dnia i nocy o tym, co będzie, przecież to tykająca bomba, czasami z opóźnionym zapłonem…

Ciężko mi jest prosić kogokolwiek o pomoc, bo nie potrafię i nigdy tego nie robię – taka jestem, ale tutaj to trochę łatwiejsze, bo wystarczy napisać, a sytuacja, w której się znalazłam, nie daje mi dużego wyboru.

 

Kiedy usłyszałam, że mogę być włączona do programu z RYBOCYKLIBEM popłakałam się ze szczęścia. Jakie rozczarowanie przyszło kilka tygodni później, kiedy dowiedziałam się, że jednak nie spełniam kryteriów i nie kwalifikuję się na refundowane leczenie. Mogę brać lek, ale w wersji pełnopłatnej – koszt leku bez refundacji to ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. Obecnie mogę kupować lek przez CO za około połowę tej kwoty miesięcznie, ale i tak nie stać mnie i mojej rodziny na to. A ile rodzin jest takich jak ja…?

 

Tu na Ziemi mamy tylko jedno życie. Zaczynamy je doceniać niestety często za późno, kiedy wydarzy się coś, czego cofnąć nie można, a dalsze życie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Tak jest i w moim przypadku. Ponad siedem lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi. Mam na imię Arleta. Mam 52 lata. Pracuję jako planista produkcji. Od ponad 7 lat choruję na raka. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów.

Mój mąż i 16-letni syn cały czas wspierają mnie, ale teraz to już nie wystarcza. Potrzebuję też wsparcia finansowego. Mąż też dość poważnie choruje, a nie chcemy, aby nasz syn został sam.

 

Przez około 25 lat byłam pod stałą opieką onkologa z powodu wcześniej usuniętego włókniaka w jednej z piersi. Co roku kontrola u lekarza, co 2 lata USG, a także co jakiś czas mammografie, biopsje.

Na przełomie stycznia i lutego w 2016 roku pojawił się kolejny guz, tym razem w lewej piersi. Pojawił się nagle i to od razu nie taki mały. Dostałam skierowanie na USG. Zalecono biopsję cienkoigłową. Wyniki biopsji były prawidłowe. Lekarz zalecił „obserwację guza”. W kolejnym m-cu pierś zaczęła wyglądać inaczej, wiedziałam, że coś jest nie tak. Poszłam kolejny raz do lekarza i zalecono mi biopsję gruboigłową. Ta już nie dała dobrych wyników. Stwierdzono nowotwór złośliwy. Niestety po skierowaniu na TK wątroby stwierdzono w badaniu rozsiane guzy we wszystkich płatach, przypadek nieoperacyjny. W ciągu kilku dni dostałam od razu „chemię”. Guzy zaczęły się zmniejszać. Po ponad 5 miesiącach chemioterapii przyszedł czas na hormonoterapię. Od ok. 6 lat zażywam hormony, które blokują rozwój choroby. Niestety w 2020 roku pojawiły się kolejne przerzuty. Okazało się, że choroba postępuje i stwierdzono m.in. przerzuty do kości. Jestem już po zakończonym cyklu radioterapii.

 

Każda zła diagnoza to przygotowywanie się na nowo do śmierci. Z mojego już 7-letniego doświadczenia powiem Wam, że nie da się do tego przygotować. Znowu podjęłam walkę i nie zamierzam się poddawać.

Dalsze leczenie stało niestety pod znakiem zapytania. Najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji było włączenie do leczenia leku cytostatycznego o nazwie Rybocyklib. Niestety jest to lek refundowany wyłącznie w pierwszej linii leczenia, czyli do momentu, w którym pacjent po raz pierwszy otrzymuje chemioterapię w zaawansowanym stadium choroby. Ja nie kwalifikuję się do refundacji leczenia. Obecnie udaje mi się otrzymywać lek poprzez Centrum Onkologii w Bydgoszczy za tzw. „złotówkę”, ale nie wiem jak długo to potrwa, dlatego zbieram środki na dalsze leczenie tym lekiem, bo taki sposób finansowania może się w każdej chwili skończyć.

Dotychczasowe zastosowanie chemioterapii i radioterapii dokonało niestety spustoszeń w moim organizmie, stąd zbieram również środki na leczenie innych schorzeń, w tym też związanych ze wzrokiem czy uzębieniem, a także na koszty dojazdu do Centrum Onkologii, bo wizyt jest naprawdę wiele.

 

Bardzo proszę o wpłaty. Z góry serdecznie dziękuję wszystkim za wsparcie. Jestem osobą, która konsekwentnie dąży do celu. Nie poddaję się chorobie, staram się żyć na tyle normalnie, na ile mogę. Chcę dalej żyć i sama wspierać innych. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę w ten sposób prosić o pomoc. Robię to także dla mojego syna. Nie chcę go zostawiać. Pomóżcie.

My story is so typical, similar to many people struggling with cancer. Everything can be described in a few words: shock, disbelief, rebellion, daily struggle with the pain and consequences of chemotherapy, radiation, the fear of receiving further test results and thoughts practically at any moment of the day and night about what will be, after all, a ticking bomb, sometimes with delayed ignition ...

It's hard for me to ask anyone for help, because I can't and I never do it - I am, but here it is a little easier, because I just write, and the situation in which I found myself does not give me much choice.

When I heard that I could be included in the program with RYBOCYKLIB, I cried with happiness. What disappointment came a few weeks later when I found out that I did not meet the criteria and did not qualify for reimbursed treatment. I can take the medicine, but in the full-paid version - the cost is almost PLN 10,000 a month. I and my family cannot afford it. And how many families are like me ...?

We have only one life here on Earth. We begin to appreciate them, unfortunately, often too late, when something happens that cannot be undone, and further life is a big question mark. It is also in my case. Over seven years ago I was diagnosed with a malignant breast cancer. My name is Arleta. I am 52 years old. I work as a production planner. I have been suffering from "cancer" for 7 years. It's an aggressive cancer with a high metastatic tendency.

My husband and 16 year old son support me all the time, but now it is not enough. I also need financial support. My husband is also quite seriously ill and we do not want our son to be alone.

For about 25 years I was under the constant care of an oncologist because of the fibrosis removed in one of the breasts. Every year a doctor's checkup, ultrasound every 2 years, as well as periodically mammograms, biopsies.

At the turn of January and February 2016, another tumor appeared, this time in the left breast. He appeared suddenly and it wasn't so small at once. I received an ultrasound referral. Fine needle biopsy was recommended. The biopsy results were normal. The doctor recommended "observing the tumor". In the next month my chest started to look different, I knew something was wrong. I went to the doctor and this time a coarse needle biopsy was recommended. This one did not give good results. Malignant tumor was found. Unfortunately, after referral to the CT of the liver, scattered tumors were found in all lobes, i.e. an inoperable case. Within a few days I got "chemistry" straight away. The tumors began to shrink. After more than 5 months of chemotherapy, the time has come for hormone therapy. I have been taking hormones that block the development of the disease for over 6 years. Unfortunately, metastases have appeared for several months. It turned out that the disease was progressing and was found to include bone metastases. I am just after the radiotherapy cycle.

Every bad diagnosis is getting ready for death again. From my 7 years of experience I will tell you that you can't prepare for it. I took up the fight again and I'm not going to give up.

Further treatment is unfortunately a question mark. The best solution in the current situation would be to include a medicine called RYBOCYKLIB in your treatment.

Unfortunately, it is a reimbursed drug only in the first line of treatment, i.e. until the patient receives chemotherapy for the first time in the advanced stage of the disease. I do not qualify for a refund of treatment, which is why I am looking for help among you.

I know that even the smallest amount can contribute to the inhibition of my illness, so I am asking for payment. Thank you in advance for all your support. I am a person who consistently pursues his goal. I don't give in to the disease, I try to live as normal as I can.

I want to live and support myself. I never expected that I would ever ask for help in this way. I do it for my son. I don't want to leave him. Please help ..

Donations to my treatment can be made via online payments, payment cards, PayPal or traditional bank transfers. To make a deposit, click on the "Help" button in the blue rectangle.

Mon histoire est tellement typique, semblable à de nombreuses personnes aux prises avec le cancer. Tout peut être décrit en quelques mots: choc, incrédulité, rébellion, lutte quotidienne avec la douleur et les conséquences de la chimiothérapie, la radiothérapie, la peur de recevoir de nouveaux résultats de test et des pensées pratiquement à tout moment du jour et de la nuit sur ce qui sera, après tout, une bombe à retardement, parfois avec allumage retardé ...

C'est difficile pour moi de demander de l'aide à qui que ce soit, parce que je ne peux pas et je ne le fais jamais - je le suis, mais ici c'est un peu plus facile, parce que j'écris juste, et la situation dans laquelle je me suis retrouvé ne me laisse pas beaucoup de choix.

Quand j'ai entendu que je pouvais être inclus dans le programme avec RYBOCYKLIB, j'ai pleuré de bonheur. Quelle déception est venue quelques semaines plus tard quand j'ai découvert que je ne répondais pas aux critères et que je n'avais pas droit à un traitement remboursé. Je peux prendre le médicament, mais dans la version entièrement payée - le coût est de près de 10 000 PLN par mois. Moi et ma famille ne pouvons pas nous le permettre. Et combien de familles sont comme moi ...?

Nous n'avons qu'une seule vie ici sur Terre. Nous commençons à les apprécier, malheureusement, souvent trop tard, quand quelque chose arrive qui ne peut pas être défait et que la vie future est en grand doute. C'est aussi dans mon cas. Il y a quatre ans, on m'a diagnostiqué un cancer du sein malin. Je m'appelle Arleta. J'ai 52 ans. Je travaille comme planificatrice de production. Je souffre de "cancer" depuis 7 ans. C'est un cancer agressif à forte tendance métastatique.

Mon mari et mon fils de 16 ans me soutiennent tout le temps, mais maintenant ce n'est plus suffisant. J'ai également besoin d'un soutien financier. Mon mari est également très gravement malade et nous ne voulons pas que notre fils soit seul.

Pendant environ 25 ans, j'étais sous les soins constants d'un oncologue à cause de la fibrose enlevée dans l'un des seins. Chaque année, un examen médical, une échographie tous les 2 ans, ainsi que des mammographies et des biopsies périodiques.

Au tournant de janvier et février 2016, une autre tumeur est apparue, cette fois dans le sein gauche. Il est apparu soudainement et ce n'était pas si petit à la fois. J'ai reçu une référence d'échographie. Une biopsie à l'aiguille fine a été recommandée. Les résultats de la biopsie étaient normaux. Le médecin a recommandé "d'observer la tumeur". Le mois suivant, ma poitrine a commencé à avoir l'air différente, je savais que quelque chose n'allait pas. Je suis allé chez le médecin et cette fois, une biopsie à l'aiguille grossière a été recommandée. Celui-ci n'a pas donné de bons résultats. Une tumeur maligne a été trouvée. Malheureusement, après référence au scanner hépatique, des tumeurs éparses ont été trouvées dans tous les lobes, c'est-à-dire un cas inopérable. En quelques jours, j'ai tout de suite eu la «chimie». Les tumeurs ont commencé à rétrécir. Après plus de 6 mois de chimiothérapie, le temps est venu pour l'hormonothérapie. Je prends des hormones qui bloquent le développement de la maladie depuis plus de 7 ans. Malheureusement, des métastases sont apparues depuis plusieurs mois. Il s’est avéré que la maladie progressait et il a été constaté qu’elle métastases osseuses. Je suis juste après le cycle de radiothérapie.

Chaque mauvais diagnostic se prépare à nouveau à la mort. De mes 7 années d'expérience je vous dirai que vous ne pouvez pas vous y préparer. J'ai repris le combat et je ne vais pas abandonner.

Un traitement ultérieur est malheureusement un point d'interrogation. La meilleure solution dans la situation actuelle serait d'inclure un médicament appelé Rybocyklib dans votre traitement.

Malheureusement, il s'agit d'un médicament remboursé uniquement dans la première ligne de traitement, c'est-à-dire jusqu'à ce que le patient reçoive une chimiothérapie pour la première fois au stade avancé de la maladie. Je n'ai pas droit au remboursement, je cherche donc de l'aide parmi vous.

Je sais que même le plus petit montant peut contribuer à l'inhibition de ma maladie, alors je demande un paiement. Merci d'avance pour tout votre soutien. Je suis une personne qui poursuit constamment son objectif. Je ne cède pas à la maladie, j'essaie de vivre aussi normalement que possible.

Je veux vivre et subvenir à mes besoins. Je ne m'attendais jamais à demander de l'aide de cette façon. Je le fais pour mon fils. Je ne veux pas le quitter. Aidez-moi.

Les dons à mon traitement peuvent être effectués via des paiements en ligne, des cartes de paiement, PayPal ou des virements bancaires traditionnels. Pour effectuer un dépôt, cliquez sur le bouton "Aide" dans le rectangle bleu.

Słowa wsparcia

donor2
Darczyńca Anonimowy
3 lata temu
Wygrasz:) 266

donor2
Darczyńca Anonimowy
3 lata temu
Arleta, trzymaj się !!! 259

donor2
Darczyńca Anonimowy
3 lata temu
Arleta wiem, że dasz radę. I wiem ile Cię to kosztuje... ❤️ 253

donor2
Darczyńca Anonimowy
3 lata temu
Trzymaj się ! Pozdrowienia dla Ciebie i rodziny ! 248

Zobacz więcej

Darczyńcy

donor2
Darczyńca Anonimowy
4 dni temu
94,00 zł

donor2
Darczyńca Anonimowy
6 dni temu
Kwota ukryta przez Darczyńcę

donor2
Darczyńca Anonimowy
2 miesiące temu
Kwota ukryta przez Darczyńcę

donor2
Ireneusz Lewicki
2 miesiące temu
100,00 zł

Zobacz więcej

Wypłaty

Do dyspozycji podopiecznego pozostało:   3 031.57 zł
2024.03.26
Wypłata: 5 250,00 zł, kategoria wydatków: środki farmakologiczne
2024.03.02
Wypłata: 651,07 zł, kategoria wydatków: transport,konsultacje medyczne
2024.02.21
Wypłata: 5 250,00 zł, kategoria wydatków: środki farmakologiczne
Zobacz więcej

Podzbiórka

Podzbiórkę możesz założyć przy każdym celu, który jeszcze nie osiągnął 100%, a środki zgromadzone podczas jej trwania zostaną dodane do zbiórki głównej.