To moja ostatnia szansa na życie!
Joanna Miżołębska, Zamość,
numer zbiórki: 110760
Dziennik
Opis zbiórki
Dzień dobry!
Nazywam się Joanna Miżołębska, mieszkam w Zamościu i choruję na rozsianego raka piersi od 2008 r.
Mam dwie córki i pięcioro małych wnucząt, którym dwa lata temu rak jelita grubego zabił ukochanego dziadka, a mojego męża…
Choroba zaatakowała mnie 10 lat temu w bardzo podstępny sposób – guz nie uwidocznił się w badaniu mammograficznym – wg. tego badania, wykonanego profilaktycznie, byłam zdrowa. Uspokojona i szczęśliwa żyłam w nieświadomości. Po bardzo niedługim czasie guz stal się jednak wyczuwalny. W trybie pilnym wykonana została biopsja, która potwierdziła wstępne przypuszczenia onkologa. Okazało się, że mam nowotwór, który ma już ponad 4 cm i jest najbardziej agresywną odmianą raka piersi (tzw. potrójnie ujemny), zdążył też zająć już 10 węzłów chłonnych.
Nasz świat runął, wszystkie plany, marzenia i sprawy codzienne skupiły się wokół walki o moje życie, okupionej ciągłym lękiem...
Z uwagi na zaawansowanie choroby, w Centrum Onkologii w Lublinie natychmiast przeszłam 4 cykle agresywnej chemioterapii, następnie operację mastektomii i usunięcia węzłów chłonnych, kolejne 4 chemie, a następnie 20 naświetlań. Pomimo, iż leczenie było dla mnie bardzo ciężkie - okazało się skuteczne. Rak został skutecznie uśpiony na 7 lat.
Szczęście moje i mojej rodziny zburzone zostało ponownie w styczniu 2015 r., w miesiąc po narodzinach mojego najmłodszego wnuka. Badanie wykazało przerzut raka do węzłów chłonnych nadobojczykowych. Przeszłam kolejną serię chemio i radioterapii. Rok później, w 2016 r. stwierdzono u mnie przerzuty do kości mostka i biodra. Przez półtora roku przyjmowałam chemioterapię w Centrum Onkologii w Warszawie, jeżdżąc przez ten czas na wlewy co tydzień 250 km w jedną stronę, otrzymałam również po raz kolejny radioterapię. Dojazdy pochłaniały duże koszty...
W tym samym czasie okazało się, że na raka choruje również mój Mąż. Dwoje rodziców tak ciężko chorych - to było zbyt wiele dla moich córek… Walczyliśmy do końca, choroba pokonała jednak Męża. Ukochany Ojciec i Dziadek zmarł w 2016 r.
Ja postanowiłam dla swojej rodziny walczyć dalej. Niestety ostatnie badanie wykazało gwałtowną progresję choroby. Cierpię na silne bóle kości, cały czas przyjmuję środki przeciwbólowe. W celu kontynuacji leczenia potrzebuję środków na dojazdy do Centrum Onkologii w Warszawie, na konsultacje medyczne, zakup leków oraz rehabilitację.
Bardzo proszę o pomoc finansową w imieniu swoim, swoich córek i wnucząt, które tak bardzo chciałyby móc cieszyć się babcią jak najdłużej. Mój dom udekorowany jest laurkami od nich, na których widnieją serca dla ukochanej babci.
Dziękuję z całego serca wszystkim Darczyńcom za każdą złotówkę, dzięki której mogłabym cieszyć się każdym przeżytym dniem. Dziękuję też bardzo wszystkim, którzy mnie wspierają w walce i w ciężkich chwilach.
Pozdrawiam serdecznie,
wdzięczna Joanna
Słowa wsparcia