Mam na imię Roksana, mam 34 lata i jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci! Mieszkałam w Anglii.
W marcu 2013 roku urodziłam naszego cudownego synka. Karmiłam piersią. W pewnym momencie wyczułam w piersi jakiś guzek. Pobiegłam do lekarza, jednak usłyszałam, że panikuję i przesadzam - przecież karmię piersią wiec takie "zmiany" są normalne... Ale "to" nie znikało... Coraz bardziej zaniepokojona poleciałam do Polski. Każde kolejne badanie tylko potwierdzało, że nie jest to nic dobrego. Po powrocie do Anglii moje obawy tylko się potwierdziły.
We wrześniu 2013 zdiagnozowano u mnie raka piersi. Przeszłam standardowe leczenie ze wszystkimi możliwymi jego skutkami - chemioterapia, mastektomia, naświetlania, hormonoterapia... Było ciężko - zwłaszcza z dwójką małych dzieci, sami w obcym kraju... Ale udało się! Pokonaliśmy go! Niestety tak nam się tylko wydawało... Po niespełna 1,5 roku nastąpił nawrót choroby. Rak dał przerzuty do kości, płuc i węzłów chłonnych...
Podjęłam kolejne próby leczenia... Niestety efektów nie było... No może poza tym, że chemioterapia, której byłam poddawana w Anglii przez ponad rok wyniszczyła mnie całkowicie. Nie mogłam jeść, wymiotowałam cale dnie, nie byłam w stanie sama wstać z łózka... W Anglii nie byli w stanie mi już pomóc. Usłyszałam, że to wszystko, co są w stanie zrobić i powinnam się cieszyć, że w ogóle jeszcze żyję.
Wtedy moi najbliżsi zdecydowali, że muszę wrócić do Polski. Trafiłam tutaj do Ośrodka Medycznego "Samarytanin". Lekarz, który mnie przyjął stwierdził, że leczenie, które było prowadzone w Anglii narobiło więcej szkód niż pożytku, że było nieefektywne i nieukończone na żadnym etapie. Usłyszałam, że zostałam wykończona tam psychicznie i fizycznie. Ale, że jest szansa na zatrzymanie choroby. Podjęłam kolejną walkę...
Całkiem inny rodzaj chemioterapii, a przede wszystkim immunoterapia. Dostałam wsparcie psychologa, pomoc w powrocie do normalnego jedzenia i spania... Zaczęłam znowu jeść! Po roku, jakie to cudowne uczucie czuć się głodnym!
Niestety... Koszt leczenia przerósł nasze możliwości finansowe. Przyjęłam dopiero 2 dawki leku... Potrzebne jest znacznie więcej... Ale jest poprawa... Czuję się dużo lepiej. Wstałam z łóżka. Mogę sama w miarę normalnie funkcjonować... Boję się, że finanse, a właściwie ich brak zaprzepaszczą szansę, jaką dostałam. Jest nadzieja na zatrzymanie choroby! Muszę walczyć! Mam dla kogo - chcę móc patrzeć jak dorastają moje dzieci, chcę być częścią ich życia...
Darowizny na rzecz leczenia Roksany można przekazywać za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, PayPal lub tradycyjnego przelewu. Aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na czerwony przycisk "Wspomóż" w niebieskim prostokącie.