1 tydzień temu
Kochani, dzięki Waszej pomocy Tata jedzie już 8 marca na rehabilitację!!! Serdecznie dziękujemy Wam za wsparcie, za dobre słowo! Jeszcze raz dziękujemy ❤❤❤
W dniu 30-07-2019 r. moje życie stanęło na krawędzi. Prosta diagnoza - mam guza w głowie.
Moje wcześniejsze życie było jak każdego innego człowieka - praca, dom, praca, dom, w wakacje jakiś krótki urlop. Po pracy pomagałem żonie w ogródku lub szwagrowi w jego codziennych obowiązkach.
W lipcu doskwierały długotrwałe upały, chyba każdy z nas czuł zmęczenie, drażliwość. Nie chciałem się przyznać sam przed sobą, że coś jest ze mną nie tak. Czułem się bardzo osłabiony, rozdrażniony, kręciło mi się w głowie. Ale pewnie to wina upałów i przemęczenia... Tydzień wcześniej byliśmy na weselu i bawiliśmy się do samego rana. To musiało być przemęczenie...
W końcu klamka zapadła, żona wzięła mnie do lekarza, lekarz dał skierowanie na cito do szpitala i koszmar zaczął się dziać...
Kiedy dowiedziałem się, że mam raka poczułem jak śmierć otwiera mi klatkę i wchodzi do naszego życia z buciorami. Ale nie mogłem się poddać!!! Przecież mam dopiero 55 lat, przecież ja chcę żyć! Przecież mam żonę i córkę. Guz był tak duży, że lekarze dawali mi 3 miesiące, maksymalnie pół roku na przeżycie, nie chcieli podjąć się operacji. Po biopsji i badaniach histopatologicznych wyrok zapadł - gwiaździak anaplastyczny w trzecim stopniu. Cała lewa strona sparaliżowana.
Leżałem kilka miesięcy i czekałem, kiedy cierpienie się skończy, kiedy zejdę z tego świata, kiedy przestanę być ciężarem dla mojej żony...
Przeszedłem całą chemie, naświetlania. Guz się zmniejszył!!! Kiedy o tym usłyszałem, pomyślałem sobie, że na pewno to nie mowa o mnie. Dopiero kiedy byłem w domu, po kilku dniach dotarło do mojego umysłu, że mój towarzysz znika. Powiedziałem sobie, że się nie poddam! Żona cały czas mnie ćwiczyła i rehabilitowała, codziennie do domu przyjeżdżał rehabilitant i masażysta. Odbyłem również miesięczną rehabilitację w szpitalu. Efektem tej ciężkiej pracy jest to, że mogę przenieść się sam z łóżka na wózek. Potrafię zrobić sobie sam śniadanie, jestem w stanie zrobić żonie herbatę, mogę sam się ogolić. Rok wcześniej sam nie byłem w stanie podnieść ręki, nie dawałem sobie żadnej szansy...
Chcę walczyć dalej, lecz potrzebne są pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację.
Bardzo proszę Was o pomoc i dziękuję za każdą złotówkę.
Darowizny na rzecz mojego leczenia można przekazywać za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, PayPal lub tradycyjnego przelewu. Aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na czerwony przycisk "Pomóż" w niebieskim prostokącie.
Kochani, dzięki Waszej pomocy Tata jedzie już 8 marca na rehabilitację!!! Serdecznie dziękujemy Wam za wsparcie, za dobre słowo! Jeszcze raz dziękujemy ❤❤❤
Kochani! Dziękujemy Wam serdecznie za wsparcie!